Historia i współczesność upamiętnień poległych miasta Schivelbein [1]
Rafał Figiel
Pierwsza wojna światowa była jednym z najkrwawszych konfliktów w dziejach ziemi. Nowoczesne technologie zaprzężone w służbę militaryzmu przyniosły krwawe żniwo liczone w milionach ofiar. Konflikt, który wbrew początkowym przewidywaniom wielu i zapewnieniom zachęcających ochotników do wstępowania w szeregi armii, przeciągnął się już nawet nie na miesiące, ale i na lata, zaowocował nie tylko zmianami na politycznej mapie świata, ale tysiącami cmentarzy rozsianych po całej kuli ziemskiej. Polegli żołnierze wszystkich armii spoczęli najczęściej tysiące kilometrów od swojego rodzinnego domu, pozostawiając pogrążone w żałobie rodziny, daremnie oczekujące mających powrócić w chwale bohaterów. Powracały jedynie komunikaty – został ranny… dostał się do niewoli… zaginął bez wieści… poległ… zmarł w niewoli. Wielu spoczęło na urządzanych początkowo pospiesznie polowych cmentarzach, w grobach zaopatrzonych czasem w krzyż i skromną tabliczkę z imieniem, nazwiskiem i numerem pułku, a niekiedy w bezimiennych zbiorowych mogiłach. Bywało i tak, że szczątków rozsianych po leżącej między okopami ziemi niczyjej nikt nie zbierał – gdzieniegdzie spoczywają do dziś, ledwie przysypane, tam gdzie przyjęła je ziemia, zapomniane i mijane obojętnie przez leśnika czy nie podejrzewającego ich obecności turystę. Bardzo szybko zaczęto zastanawiać się jak oddać w sposób godny cześć poległym i utrwalić pamięć o tych, którzy nigdy nie powrócili w rodzinne strony. Owa troska miała podwójny charakter. Pierwszym [2] zadaniem jakie postawiły sobie prawie wszystkie strony konfliktu
było planowe urządzanie cmentarzy wojennych w miejscach, gdzie spoczęli żołnierze, a w niektórych przypadkach tworzenie ich zupełnie na nowo, jako cmentarzy komasacyjnych, na których miały spocząć ciała ekshumowane z mniejszych nekropoli [3]. To jednak nie zaspokajało wszystkich potrzeb. Jak bowiem pocieszyć rodziny, którym być może nigdy nie będzie dane odwiedzić grobu syna czy męża. Jak umożliwić im żałobny religijny rytuał – zapalenie znicza, złożenie wieńca czy możliwość odmówienia modlitwy o wieczny pokój we wspólnocie z której zmarły pochodził. Ratunkiem była komemoracja – sporządzenie symbolicznego grobu – umieszczonego na przykościelnym cmentarzu pomnika, zawieszonej w świątynnej nawie epitafijnej tablicy czy też odlanie poświęconego poległym z danej miejscowości dzwonu [4]. Na taką komemorację często składała się cała miejscowość czy też gmina. W zależności od stopnia zamożności fundatorów były one urządzane z przepychem, według projektu znanych artystów, bądź też bardzo skromnie, a przy ich wykonaniu pracował jedynie lokalny kamieniarz czy stolarz, wykonując zadanie na miarę swoich możliwości [5]. W każdym jednak wypadku starano się, by pomnik był trwały i przez długie lata od zakończenia wojny przypominał o poległych, ostrzegając jednocześnie przed grozą, jaką niesie za sobą totalna wojna. Takich upamiętnień było wiele także na ziemi pomorskiej – w każdym mieście, w każdej większej wiosce. Po drugiej wojnie światowej, po zmianie granic i migracjach ludności, pomniki poległych znalazły się w sytuacji, kiedy to ci, dla których je stawiano odeszli, przyszli zaś na to miejsce inni, dla których stanowiły one element obcy, kojarzący się nie z Wielką Wojną (której zresztą nie traktowano jak swojej), lecz po prostu z Niemcami i tym co niemieckie. Tak stały się elementem dziedzictwa obcego, niechcianego, odrzuconego lub trudnego [6]. Bardzo niewielka część z nich przetrwała w niezmienionym stanie, część (zwłaszcza postawione na terenie przykościelnym) zaadaptowano na kapliczki, niejednokrotnie usuwając umieszczone na nich listy poległych, część zniszczono całkowicie lub zakopano, dokonując w ten sposób nie tylko swoistego zamachu na tożsamość pierwotnego dla nich kręgu społecznego, ale jak gdyby grzebiąc zwłoki tego co minione i co nigdy nie powinno powrócić. Miało to miejsce także w mieście noszącym obecnie nazwę Świdwina, a dawniej Schivelbein.
Pod względem historii i współczesności upamiętnień poległych jest Świdwin miejscem ciekawym z kilku względów. Najpierw dlatego, że istnieje do dziś w jego przestrzeni jedna komemoracja starsza niż I wojna światowa, uświadamiając badaczowi, że zanim doszło do hekatomby Wielkiej Wojny, wcześniej miały już miejsce konflikty, w których ginęli pochodzący z Schivelbein żołnierze. Na placu, noszącym obecnie imię Jana Pawła II wznosi się zwieńczony krzyżem pomnik, na którym wiszą tablice ku czci papieża – Polaka. Starsi mieszkańcy, pierwsi powojenni osadnicy, wspominają jednak, że kiedy przybyli do miasta, na pomniku nie było krzyża, lecz statua cesarza Wilhelma. O tym, że był to nie tylko pomnik władcy, podobny do tych, jakie stały w pobliskim Białogardzie czy Drawsku Pomorskim, świadczy pocztówka z początku wieku, na której jest on określony mianem Krieger-Denkmal czyli pomnik wojenny, zaś na jednym z jego boków widnieje wyraźny wizerunek Krzyża Żelaznego.
Powiększenie tej i innych pocztówek pozwala dostrzec umieszczone na bokach pomnika listy poległych, najprawdopodobniej z wojny francusko- pruskiej 1870-1871 r., których nazwiska niestety można dziś odtworzyć jedynie na podstawie list strat i kronik pułkowych, gdyż oryginalne tablice zaginęły [7]. Czy nie chciano gruntownie przerabiać istniejącego pomnika, czy też postanowiono rozdzielić upamiętnienia poległych, którymkolwiek z tych powodów się kierowano, w latach dwudziestych XX wieku postanowiono stworzyć osobną komemorację dla żołnierzy, których miasto straciło w Wielkiej Wojnie.
Z tego czasu pochodzi dokument zatytułowany Gutachten über die Wahl und Ausgestaltung des Platzes für ein Kriegergedächtnismal in Schivelbein czyli Ekspertyza dotycząca wyboru i ukształtowania miejsca dla pomnika wojennego w Schivelbein [8]. 9 maja 1922 roku zebrali się celem oględzin i wyboru odpowiedniego miejsca: burmistrz Schivelbein, przewodniczący rady miejskiej, zastępca komitetu budowy pomnika, architekt miejski i architekt powiatowy. Po naradzie, będącej zapewne wypadkową i zwieńczeniem wcześniejszych ustaleń, postanowiono przeznaczyć pod budowę pomnika teren tzw. starego cmentarza (obecnie jest to Park Solidarności, położony u zbiegu ulic Cmentarnej i Armii Krajowej), który w tym czasie nie był już raczej używany jako miejsce pochówków, przy czym odrzucono propozycje innej lokalizacji (przy szkole rolniczej). Projekt [9] miał kształt prostokątnego placu, o wymiarach 15×10 metrów, który miał być otoczony murem z kamieni polnych o wysokości 1 metra. Postanowiono wykorzystać do budowy kamienie z dawnych murów miejskich, jak również z bruku przylegającej do starego cmentarza Friedhofsstrasse [10], który przy okazji chciano zastąpić nową
nawierzchnią. Przy projektowaniu brano pod uwagę dostępność i widoczność komemoracji, dlatego miała być ona zwrócona główną stroną do wspomnianej wyżej ulicy. Mur wokół obelisku miał zostać wyłożony płytami z kamienia wapiennego, z wyrytymi nazwiskami poległych, nazwami jednostek wojskowych do których należeli oraz datami i miejscami śmierci. Sam obelisk miał zostać zrealizowany według odrębnego projektu szczecińskiego architekta Dahla. Szczegółowość zaleceń dotyczących roślinności wskazuje na fakt, że również ona miała stanowić ważny element honorujący tych, którym pomnik był poświęcony. Postanowiono o pozostawieniu starodrzewu cmentarnego (za wyjątkiem kilku małowartościowych klonów) i dosadzeniu dębów piramidowych oraz czerwonych buków, żeby nadać pomnikowi odpowiednią oprawę, zaplanowano też obsadzenie muru cisami i krzakami róż odmiany Dorothy Perkins. Członkowie komisji zalecili również likwidację niepotrzebnych alejek cmentarnych, żeby pomnik pozostał w spokojnym zielonym otoczeniu i wytyczenie jedynie szerokiej ścieżki od Friedhofsstrasse, umożliwiającej dojście do pomnika. Ekspertyza jest jedynym dokumentem pozwalającym dziś ocenić wymiar pomnika, ponieważ koncepcja z niewiadomych przyczyn nie została zrealizowana. Wskazuje na to zarówno brak jakichkolwiek śladów istnienia takiego założenia w terenie, jak również fakt, iż w latach trzydziestych XX w. pojawił się w mieście inny pomnik, którego stawianie jako drugiej, odrębnej komemoracji poświęconej tym samym poległym nie miałoby najmniejszego sensu. Monument o którym mowa został ustawiony przed bramą wjazdową starego zamku joannitów. Wykonano go z kamienia lub betonu w formie ściętego ostrosłupa zwieńczonego Krzyżem Żelaznym, z wykutym orłem. Uroczyste odsłonięcie miało miejsce 17 października 1937 roku. Był to już czas, kiedy Niemcy znajdowały się we władzy narodowego socjalizmu, którego piętno odciskało się także na wznoszonych w tym czasie pomnikach, poświęconych poległym w pierwszej wojnie światowej i to nie tylko ze względu na styl, w jakim je tworzono, ale i treść inskrypcji – fałszowano bowiem listy poległych, usuwając z nich nazwiska żołnierzy żydowskich. Taka sytuacja miała miejsce w Schivelbein – na pomniku zabrakło w efekcie danych siedmiu poległych [11].
Po 1945 roku miasto Schivelbein znalazło się na tzw. Ziemiach Zachodnich i Północnych [12], przynależnych odtąd do Polski. Pomniki poległych opatrzone inskrypcjami w języku niemieckim stały się częścią dziedzictwa obcego, które nie dawało się w ówczesnej politycznej rzeczywistości oswoić. Wielopłaszczyznowe procesy zawłaszczania i niszczenia tych pozostałości przebiegały od lat czterdziestych do nawet lat osiemdziesiątych [13]. Pomnik stojący przed zamkiem został przewrócony i zakopany, dziś znajduje się pod nowym parkingiem [14].
Współczesność monumentów świdwińskich stawia pytanie o los pomników poświęconych poległym w pierwszej wojnie światowej żołnierzom armii niemieckiej [15]. Czym są? Wielu nadal traktuje je jako coś, o czym w najlepszym wypadku nie warto rozmawiać, dla wielu ich uporczywa obecność stanowi nadal kamień obrazy. Na szczęście daje się od pewnego czasu zauważyć w społeczeństwie wzrost zainteresowania przeszłością w ogóle, a co za tym idzie jej śladami materialnymi. Może warto i pomniki poległych w I wojnie światowej zaliczyć do grona owych zabytków bez żadnej wartości, o których pisze prof. Andrzej Szpociński, iż wzbudzając przez samą swą obecność poczucie dawności, trwania i przemijania, mogą stymulować jednocześnie emocje wynikające z poczucia więzi z tymi, którzy żyli tu kiedyś, którzy chodzili po tych samych brukach, dotykali tych samych klamek i drzwi, czytali te same napisy, z ludźmi, których dawno już nie ma i o których nic więcej nie wiemy [16]. Może uda się wreszcie porzucić resentymenty, wynikające dziś bardziej chyba z zacietrzewienia politycznego, niż osobistego poczucia wyrządzonej krzywdy i spojrzeć na te symboliczne nagrobki nie jako na ślady poniemieckie, ale po prostu ślady historii, które warto ocalić?
Przypisy
[1] Dawna, niemiecka nazwa Świdwina. Po zakończeniu II wojny światowej miasto pierwotnie nosiło nazwę Świbowina, później rozporządzeniem wprowadzono nazwę Świdwin (patrz: Rozporządzenie Ministrów: Administracji Publicznej i Ziem Odzyskanych z 7 maja 1946 r., M.P. z 1946 r. nr 44, poz. 85, s. 1.
[2] Autorowi nie chodzi tu o pierwszeństwo chronologiczne, ale o przyjęte na potrzeby tego opracowania pierwszeństwo w szeregu wariantów upamiętnień, ze względu na jego bezpośredni związek z miejscem śmierci i ciałem poległego.
[3] Por. Dokumentation über deutsche Kriegsgräber aus dem Ersten Weltkrieg: http://wwii.germandocsinrussia. org/de/nodes/2154-akte-16-dokumentation-uber-deutsche-kriegsgraber-aus-demersten- weltkrieg#page/1/mode/inspect/zoom/5 (dostęp 10.11.2019)
[4] M. Bonowska, Przemijanie. Śmierć, pogrzeb i życie pozagrobowe w wyobrażeniach mieszkańców Pomorza Zachodniego na przełomie XIX i XX wieku, Poznań 2004, s. 165-172.
[5] Ibidem, s. 165.
[6] M. Zawiła, Dziedziczynienie przedwojennych cmentarzy na terenach postmigracyjnych Polski, Kraków. Autorka odnosi te pojęcia do starych cmentarzy ewangelickich, ale wydaje się, że można je, przez analogię ich losów, zastosować także do pomników pierwszowojennych.
[7] Wielu żołnierzy z Schivelbein służyło w 9 Pułku Grenadierów z Kołobrzegu. Nazwiska poległych w wojnie 1870-1871 można znaleźć nie tylko na listach strat, ale także w kronice pułku – E. Petermann, Geschichte des Colbergischen Grenadier-Regiments Graf Gneisenau (2. Pommersches) nr. 9, Berlin 1889.
[8] Dokładnie nosi on datę 10 maja 1922 roku. Por. Archiwum Państwowe w Szczecinie [APS]: Beratung für Kriegerehrung, Kreis Schivelbein, vol. I, 1920-1925, sygn. 3996, strony niepaginowane.
[9] Pomnikiem w założeniu miał być nie tylko obelisk, ale również otaczający go teren i użyta do obsadzenia odpowiednio dobrana roślinność.
[10] Obecna nazwa – Cmentarna – jest tłumaczeniem dawnej nazwy niemieckiej.
[11] Pełna lista poległych, zawierająca zarówno nazwiska z pomnika jak i usunięte, uzupełniona dzięki liście poległych żołnierzy żydowskich, znajduje się w dodatku B na końcu artykułu.
[12] Problem nazewnictwa terenów o których mowa jest nadal mocno dyskutowany, por. E. Kledzik, M. Michalski, M. Praczyk, Nowe narracje o Ziemiach Odzyskanych” – propozycje, [w:] „Ziemie Odzyskane”. W poszukiwaniu nowych narracji, red. E. Kledzik, Poznań 2018, s. 9-29.
[13] Np. będąca w posiadaniu miejscowego regionalisty Zbigniewa Czajkowskiego, dawna dokumentacja Urzędu Powiatowego w Świdwinie, dotycząca likwidacji starych cmentarzy ewangelickich (maszynopis z datą 10.04.1974), notuje takie wytyczne: …stwierdza się, że nie tylko na cmentarzach poniemieckich można trafić na ślady poniemieckie. Np. we wsi Wiesław na trasie przelotowej Drawsko – Kołobrzeg przy kościele stoi dość duży obelisk z napisami niemieckimi i wykutymi rysunkami kamiennymi przedstawiającymi tzw. „żelazny krzyż”, w miejscowości Krzycko za gorzelnią znajduje się dość duży obelisk na cześć poległych żołnierzy niemieckich w I-szej wojnie światowej, w miejscowości Słowieńsko – za wsią w lesie znajdują się trzy duże głazy z napisami niemieckimi prawdopodobnie pozostałości po grobie rodzinnym. Należałoby zatem objąć likwidacją i tego rodzaju pozostałości.
[14] Nie udało się autorowi ustalić nawet przybliżonej daty tego faktu.
[15] Problem ten w mniejszym chyba stopniu dotyczy komemoracji starszych, które zachowały się jedynie w niewielu miejscach na Pomorzu.
[16] A. Szpociński, Miejsca pamięci (lieux de memoire), Teksty Drugie nr 4, 2008, s. 18-19, wersja cyfrowa: http://rcin.org.pl/Content/50928/WA248_67233_P-I-2524_szpocinski-miejsca.pdf
Tekst ukazał się w książce „Cmentarze i pomniki I wojny światowej po stuleciu. Stan badań i ochrony”, red. M. Karczewska, Białystok 2019, s. 83-88, tam wcześniejsza literatura.
Materiały zamieszczone w serwisie są chronione prawem autorskim i mogą być wykorzystywane przez użytkowników zgodnie z licencją Creative Commons BY-NC-ND, tj. umożliwiającą użytkownikom serwisu kopiowanie i rozpowszechnianie utworu pod warunkiem uznania autorstwa, tylko do użytku niekomercyjnego i bez utworów zależnych.
https://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/4.0/